Obłęd na krańcu świata

49,90  44,91 
ISBN: 978-83-8008-942-6 / 9788380089426
Przekład: Miłosz Urban
Wydawca: Media Rodzina
Format: 135 x 205 mm
Liczba stron: 448
Rodzaj oprawy: miękka

 

Obłęd na krańcu świata. Wyprawa statku Belgica w mrok antarktycznej nocy to w równej mierze marynistyczny thriller, jak i gotycki horror, zapewniający niezapomnianą podróż w otchłań grozy.

Niezwykle rzetelna i głęboko wstrząsająca, prawdziwa historia walki o przetrwanie jednej z wczesnych – XIX-wiecznych – ekspedycji polarnych, której losy bardzo się skomplikowały, gdy lód uwięził statek wraz z załogą na całą antarktyczną, pozbawioną słońca zimę.

 

OBŁĘD NA KRAŃCU ŚWIATA

 

W sierpniu 1897 roku belgijski komendant Adrien de Gerlache, marząc o zdobyciu chwały, wyruszył na trzyletnią ekspedycję na pokładzie wiernego statku Belgica. Jego celem były nieopisane jeszcze krańce Ziemi – pokryty lodem kontynent Antarktydy.

Szybko jednak okazało się, że plany de Gerlache’a, który zamierzał jako pierwszy człowiek zdobyć południowy biegun magnetyczny, są niemożliwe do zrealizowania. Po serii kosztownych opóźnień w stosunku do harmonogramu wyprawy komendant mógł wybierać między dwiema złymi opcjami: przyznać się do porażki i wrócić na tarczy, oszczędzając swoim ludziom doświadczenia wyniszczającej antarktycznej zimy, lub lekkomyślnie dalej podążać za sławą, wpływając coraz głębiej w zamarzające wody. De Gerlache nie zawrócił, przez co już wkrótce Belgica utknęła w objęciach lodu Morza Bellingshausena. Niedługo potem promienie słońca po raz ostatni padły na uwięziony w lodzie statek i polarny krajobraz dookoła, by za chwilę zniknąć na nieskończenie długie miesiące antarktycznej zimy. W ciemności, dręczeni tajemniczą chorobą i ogłupieni monotonią, członkowie ekspedycji zaczęli pogrążać się w obłędzie.

 

WYPRAWA STATKU BELGICA W MROK ANTARKTYCZNEJ NOCY

 

Na kartach książki Julian Sancton opowiada o niesamowitej i pełnej grozy przygodzie. W miarę jak załoga statku osuwała się coraz głębiej w otchłań szaleństwa, de Gerlache w coraz większym stopniu polegał na zdaniu dwóch młodych oficerów, których przyjaźń zacieśniała się dzięki lodowej niewoli – jedynego Amerykanina, doktora Fredericka Cooka (pół geniusza, pół hochsztaplera, którego późniejsze hańbiące postępki miały przyćmić chwałę zdobytą na pokładzie Belgiki) i pierwszego oficera Roalda Amundsena, człowieka, który już wkrótce miał się stać legendą i który już jako dziecko marzył o takich wyprawach. Razem obmyślili plan ostatniej szansy, niemal niemożliwą do przeprowadzenia ucieczkę z lodowego piekła – taką, która albo miała na zawsze wyryć ich nazwiska w historii, albo skazać na wieczne potępienie na dnie oceanu.

Czerpiąc pełnymi garściami z dzienników i pamiętników członków wyprawy oraz korzystając z wyjątkowego zaszczytu dostępu do dziennika pokładowego Belgiki, Sancton z prozatorską sprawnością snuje historię ludzi zmuszonych poznać swoje granice, tak wyjątkową, że nawet dziś NASA posiłkuje się nią, prowadząc badania nad wpływem izolacji na uczestników przyszłych misji na Marsa.

 

JULIAN SANCTON

 

Julian Sancton jest starszym redaktorem w magazynie Departures, gdzie pisze o kulturze i podróżach. Większość dzieciństwa spędził we Francji. Uczęszczał na Uniwersytet Harvarda, gdzie studiował historię Europy. Mieszka w Larchmont w stanie Nowy Jork ze swoją partnerką Jessicą i ich dwiema córkami. Sancton jest autorem doskonale przyjętej książki Obłęd na krańcu świata. Wyprawa statku Belgica w mrok antarktycznej nocy (tytuł oryginalny: „Madhouse at the End of the Earth. The Belgica’s Journey into the Dark Antarctic Night”).

 

ZACHĘCAMY DO LEKTURY WYWIADU Z TŁUMACZEM

 

Nie da się ukryć, że „Obłęd na krańcu świata” przetłumaczony został doskonale. Za polski przekład książki odpowiada Miłosz Urban, z którym wywiad można przeczytać tutaj. Z naszym doskonałym tłumaczem rozmawiał Remigiusz Koziński z LubimyCzytać.pl.

 

Wracając do kwestii stricte językowych. Czy podczas przekładu książki na tak specyficzny temat, jak wyprawa na Antarktydę, tłumacz musi dokonywać specyficznego językowego researchu? Czy są słowa, które w potocznym angielskim znaczą co innego, a co innego znaczą w języku żeglarzy, polarników?

Jest to kwestia zazębiania się ogromnej liczby zagadnień. Przede wszystkim język marynistyczny. Znajomość budowy statków, nazw poszczególnych części, to podstawa. Nie chodzi tu tylko o takie słowa jak maszt czy burta, ale też choćby znajomość rozmieszczenia pomieszczeń…

…na dziewiętnastowiecznym żaglowcu.

Dochodzą do tego kwestie zapisu danych geograficznych czy nawigacyjnych. Taka dola tłumacza: raz tłumaczy thrillery, gdzie ktoś morduje za pomocą wymyślnych środków farmakologicznych, a zaraz potem przeskakuje do dziewiętnastowiecznej wyprawy na Antarktydę.

lubimyczytac.pl/wywiad-z-miloszem-urbanem-tlumaczem-obledu-na-krancu-swiata, fragment wywiadu

 

OPINIE O KSIĄŻCE:

 

Polecamy również:

Zaloguj się

Nie masz konta?